Jedno dziecko, trzy języki. Jak, dlaczego i po co?

Cześć Magdo 🙂 Miło mi bardzo, że zgodziłaś się opowiedzieć swoją historię. Myślę że wiele polskich Mam, mieszkających za granicą, ma podobne dylematy jak ty. To może zacznijmy od początku 🙂 Opowiedz w kilku słowach o sobie i o tym jak doszło do tego, że w Twoim domu królują aż trzy języki?

Cześć 🙂 Nazywam się Magdalena Korzynietz.

Mieszkam od 2 lat w Berlinie i to tu, razem z moim mężem, który jest Niemcem wychowujemy naszego 2 letniego synka wielojęzykowo.

Poznaliśmy się z mężem w Hiszpanii. Mieszkaliśmy tam wiele lat i właśnie dlatego język hiszpański stał się takim „naszym”. To jest język, w którym się zawsze komunikowaliśmy i jest on dla nas bardzo ważny, jest on wręcz naładowany emocjonalnie. I pomimo naszej motywacji, by po przeprowadzce do Niemiec wprowadzić do życia codziennego między nami język mojego męża, żebym mogła się go jeszcze szybciej nauczyć, w pewnym momencie odrzuciłam ten pomysł. Po prostu z wygody. Uważam , że w relacji mąż – żona, bardzo ważne jest, żeby nasze rozmowy były swobodne. Dlatego język hiszpański po prostu z nami pozostał,.

Trochę to skomplikowane, jak to po kolei się działo?

Przyjechaliśmy tutaj jak już byłam w ciąży. Od samego początku wiele osób się zastanawiało, jak to wszystko będzie wyglądać wiedząc, że jesteśmy mieszanką polsko-niemiecką, a do tego bardzo bliska nam jest Hiszpania, a dokładnie Almeria, gdzie mieszkaliśmy…
Było wiele pytań. Niektórzy nawet pytali o język angielski, do teraz są i tacy, co zakładają, że przy wielojęzyczności angielski to podstawa. Dla mnie to było jasne. Wiedziałam, że musimy trzymać się głównie jednej reguły, jedna osoba mówi zawsze do dziecka w tym samym języku, bez wyjątków !!!

Skąd to przekonanie, skąd ta wiedza ?


Przez wiele lat pracowałam jako nauczycielka Helen Doron, jest to szkoła językowa, w której podstawową metodą, pomysłem, na naukę języka obcego dzieci od najmłodszych lat, a nawet miesięcy jest to, by przybliżyć język obcy w jak najbardziej naturalny sposób. Przez wiele lat pracy jako nauczyciel
przekonałam się, że dziecko jest takim małym geniuszem, który może wszystko, jedynie rodzic ma czasem problem z uwierzeniem w to, jak wiele może, myśląc że jest na coś za małe, że będzie dla niego za dużo, pomiesza mu się to wszystko, a ono przecież jest jak gąbka, wchłania wszystko i naprawdę tego nie kwestionuje, nie analizuje.

A jak to wygląda w praktyce ?

Z mężem mówimy do siebie po hiszpańsku, ja mówię do syna zawsze po polsku, od samego początku, mąż po hiszpańsku, a języka niemieckiego syn uczy się w przedszkolu i rodzinie męża.
Widziałam inne rodziny wielojęzyczne i wiem jak łatwo wpaść w taki „misz-masz” kiedy mówimy w różnych językach do dziecka. Dla mnie było ważne bym ja sama miała taki system załączony, gdzie syn będzie od razu „przestawiał” mnie na polski. Nie jest to takie łatwe w momencie, gdy komunikuje się na co dzień w trzech, a czasem w czterech językach. Na początku miałam z tym pewien problem. A raczej obawiałam się, że inni mogą mieć. Już przy pierwszych wizytach u lekarza mówiłam zawsze do synka po polsku, „Teraz zdejmę ci ubranko, spokojnie mama jest itd.” Oczywiście w mojej głowie, i do tej pory jest myśl „Hm, co sobie oni pomyślą , tak może nieładnie, że mówimy w języku, którego oni nie rozumieją. (chociaż mówię po niemiecku). Ale wiedziałam, że jeśli zacznę mieć takie wymówki, i od czasu do czasu będę mówić po niemiecku to, po pierwsze sama doprowadzę do chaosu w mojej głowie, a już na pewno do chaosu w głowie mojego dziecka, które może będzie mieszało te języki jeszcze bardziej, bo będzie sobie pozwalało na rozmowy ze mną po niemiecku. To będzie takie przyzwolenie na teraz i na przyszłość, i tego chciałam uniknąć i do tej pory unikam.
Ten aspekt nie jest na pewno łatwy, bo spędzam też dużo czasu z rodziną mojego męża i oni na pewno nie rozumieją jak ja mówię do mojego syna, ale staram się czasem po prostu mówić w dwóch językach naraz, staram się tłumaczyć dziadkom, jeśli uważam, że chcieliby jakąś konwersację usłyszeć. Nie zawsze spotyka się to ze zrozumieniem, ale może nie sam aspekt mówienia do mojego dziecka zawsze w języku
niezrozumiałym dla naszego otoczenia. Bardziej kwestionują sama trójjęzyczność i to jak, według nich, wprowadzić może chaos w głowie naszego synka..

To co Cię przekonuje do takiego systemu, jak udało Ci się nie ulec presji otoczenia i mimo wszystko każdego dnia działać według siebie? Ja to wszystko wygląda w praktyce?


Nasz syn od początku
przysłuchiwał się dźwiękom języka hiszpańskiego. Wiedząc, ze pasywna nauka języka nie jest pełna, a my nie chcemy z tego języka rezygnować, chcemy mówić po hiszpańsku i mówimy, bo dla nas jest to najwygodniejsza forma porozumiewania się i nasz syn Alek musi słuchać tego języka, to lepiej w formie aktywnej . A że mój mąż, chociaż jest Niemcem, mieszkał ponad 12 lat w Hiszpanii, jego hiszpański jest bliski idealnemu. Wiadomo, że nie mówi w stu procentach jak Hiszpan, ale błędów gramatycznych raczej nie popełnia, przynajmniej z mojego punktu widzenia. :) Uznałam, że jest to świetna okazja do tego, żeby Alek nauczył się też języka hiszpańskiego . Czasem zazdroszczę mojemu mężowi, że może coś do naszego syna po hiszpańsku powiedzieć, bo do tej pory często coś wpada mi do głowy, jakaś anegdotka, czy rym dziecięcy po hiszpańsku, a ja tego zrobić nie mogę. Więc ta różnojęzyczność, to był taki moment, kiedy ludzie się zaczęli dziwić troszkę takiej mieszance, może trochę martwić, jak to ma działać. Niektórzy nawet zaczęli mówić do naszego syna po angielsku, ale z angielskim nasz syn nie ma na razie nic wspólnego. Ja pomimo tego, że uczyłam wiele lat angielskiego i znam bardzo wiele piosenek po anielsku, nie chciałam ich wprowadzać, nawet w formie zabawy. Wiedziałam, że sama też muszę siebie doprowadzić do porządku i przypomnieć sobie te wszystkie rymowanki i piosenki po polsku, których znam jeszcze mało i cały czas się uczę i cały czas widzę jak mój syn im starszy tym więcej wchłania, a jest to moja największa motywacja.

C.D.N.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.